poniedziałek, 26 czerwca 2017

Bielenda Color Control Aqua Magic- Test.

Witajcie. Jak już wiecie głównym tematem o którym piszę na blogu są testy produktów- moje subiektywne wrażenia. Zawsze staram się ukazać wady i zalety .Dzisiaj o kremie korygującym do ciała - Bielenda Color Control Aqua Magic ( kupiłam jakiś miesiąc temu w Rossmanie za około 18 zł normalna cena to około 26- 27 zł, z tego co się orientuje jest obecnie w promocji). Z opakowania można wyczytać, że w sposób perfekcyjny łączy właściwości kryjące korektora do ciała i pięlęgnacyjne balsamu. Z tych ciekawszych rzeczy o których warto wspomnieć( które wyczytałam z opakowania) to to, że kosmetyk jest idealny na plażę lub basen ( kosmetyk jest wodoodporny). Posiada filtr spf 6 no i powinien maskować niedoskonałości takie jak: "pajączki", przebarwienia, siniaki i blizny. Krem ma w sobie rozświetlające mikropigmenty, kóre odbijają światło i dodają skórze blasku. Ile z tego jest prawdą? Zapraszam do krótkiej, ale treściwej lektury o moich wrażeniach, zachwytach i .....






















 Ciemny krem o konsystencji gęstego fluidu. Daje efekt opalenizny. Krem szybko się wchłania, wystarczy dosłownie minuta i możemy zakładać ubranie. Co ważne nie będziemy czuli efektu lepienia ( tłustego filmu), co było ogromnym dyskomfortem  w przypadku  mgiełki brązującej Lirene . Skóra nabiera blasku przy kontakcie ze słońcem; skóra jest rozświetlona. 
Dużym plusem a dla niektórych może i minusem jest fakt , iż jest to produkt wodoodporny więc trzeba trochę się natrudzić przy jego zmyciu. No i niestety u mnie produkt słabo poradził sobie w przypadku krycia przebarwień czy pajączków(w dalszym ciągu są one widoczne). 





















Plusy:
- wodoodporny
- spf 6
- natychmiastowy efekt opalenizny
- efekt rozświetlenia skóry przy kontakcie ze słońcem
- nawilża

Minusy:
- słabo maskuje niedoskonałości skóry






















Według mojej oceny produkt nie spełnił głównego hasła czyli maskowania niedoskonałości. Tego produktu nie nazwałabym korektorem a raczej dobrym kremem brązującym, który możemy użyć w celu natychmiastowego zbrązowienia naszej skóry.
Jak widzicie efekt jest naprawdę lekki i subtelny, co uniemożliwia w mojej ocenie całkowite krycie siniaków czy przebarwień o bliznach nie wspominając.

czwartek, 1 czerwca 2017

Chcę się opalić. Test - Lirene - Brązująca mgiełka. Pierwsze wrażenie.

Idzie lato. 
W poprzednim tygodniu byłam na plaży i było gorąco. Nie do wytrzymania, było ok. 30 stopni jak nie więcej. Niestety do wody nie mogłam wejść bo była lodowata, oczywiście znaleźli się śmiałkowie na zimną kąpiel. Lubię wybrać się latem nad wodę. Możecie mi pozazdrościć- mam ok. 20 minut samochodem do morza a raczej Zatoki. Jest cudnie gdy mogę popływać sobie na materacu i nie muszę jechać kilkuset kilometrów. Mogę w każdej chwili sobie pojechać, tak po prostu, na przykład po pracy czy przed, jeśli mam taką ochotę. Powracając do tematu, jestem z tych bladzioszek, co opalają się na czerwono a po kilku dniach nabierają brązu. To ja. W tym roku postanowiłam, że będę miała ładną opaleniznę, ładniejszą niż rok, dwa, trzy lata temu. Na początek oczywiście poszłam na plaże ^^, co mi nie wiele dało, prawdę mówiąc.  Chyba musiałabym wystawiać się na slońce co czwarty dzień, żeby efekt był zadowalający. Będąc w hebe - moja ulubiona drogeria. Tam znajdziecie szafy kosmetyków- catrice, revolution,maybelline....kupiłam sobie m.in dwufazową mgiełkę brązującą Lirene. Cena to około 22 zł. 
mgiełka brązująca lierene



mgiełka brązująca lierene

   
 To olejkowa duo- formuła z bursztynem. Czytam, że mgiełka pozwala na uzyskanie złocistej opalenizny. Producent zapewnia nas o opaleniźnie bez smug i pięknym zapachu. Rzeczywiście smug nie robi, bynajmniej ja nie zauważyłam, alllllllllllllllle zapach! W pierwszym momencie jest okej przyjemny-perfumowany zapach, natomiast to co dzieje się póżniej, po około pół godzinie to już nie należy do pięknego zapachu.. czuć typowy samoopalacz, czyli to czego ja nie znoszę w tego typu produktach. A przecież przed chwilą byłam pod prysznicem...Czy tylko ja to wyczuwam? 
mgiełka brązująca lierene

  Na opakowaniu czytam,że mgiełka szybko się wchłania...no tego też bym nie powiedziała..produkt zostawia lekko lepiącą się warstwę. Na szczęście nie mam kłopotów ze snem prze te ulatniające się zapachy.Natomiast jeżeli chodzi o kolor to widać jak skóra lekko brązowieje. Moim zamierzeniem jest aplikowanie tego specyfiku  co drugi dzień , mimo, że zapach nie należy do najprzyjemniejszych. Być może później zamieszczę zdjęcia jak wygląda moja opalenizna po zużyciu połowy tego specyfiku.

Zawsze z Wami szczera Marlena .